Im starsza, tym mądrzejsza
Mówią, że mądrość przychodzi z wiekiem i jest w tym trochę racji. A już na pewno jeśli chodzi o mnie i karmienie piersią. Oczywiście, że 6 lat temu wiedziałam jak ważne jest mleko matki i nastawiałam się tylko i wyłącznie na karmienie naturalne. Życie jednak zweryfikowało, a my byliśmy zbyt młodzi i mieliśmy niewielką wiedzę, żeby postawić się pediatrze w przychodni, albo skorzystać z pomocy doradcy laktacyjnego.
Gdy druga córka rodziła się w domu to właśnie cycki były moją największą masakrą. Pamiętam jak stałam pod prysznicem i lejąca się po mnie woda sprawiała ból. Byłam opuchnięta, pogryziona, z brodawkami wrażliwymi na najdelikatniejszy dotyk. Wytrzymałam tydzień. Szliśmy na spacer, powiedziałam do męża "nie wiem jak długo jeszcze dam radę". Wróciliśmy, usiadłam do komputera i wypytałam internet o doradcę laktacyjnego we Wrocławiu. Polecano wiele osób, zdecydowała cena domowej konsultacji oraz dobre spojrzenie z facebookowego zdjęcia. Tego samego dnia wieczorem przyjechała do nas Julia. Okazało się, że to był ostatni dzwonek. Podobno wyglądałam jak dziesięć nieszczęść, byłam zmęczona i wyczerpana próbami bezbolesnego karmienia. Wystarczyło tak (nie)wiele - zmiana pozycji oraz głębsze wkładanie piersi do małej paszczy. Nie powiem, żeby od razu zrobiło się kolorowo. Nadal cierpiałam, bo nadgryzione brodawki musiały się zregenerować. Trwało to kolejny tydzień, ale ja już wiedziałam, że teraz dam radę. Julia powiedziała, że za moment będę karmić jedną ręką, a drugą bawić się ze Starszakiem. Nie wierzyłam. Zmieniłam zdanie, gdy po jakimś czasie odkryłam, że to się po prostu właśnie dzieje.
Jestem leniem
Sorry, ale taka prawda. Nie chce mi się wstawać w nocy i trzepać butelką aż wszystkie grudki znikną. Nie mam też nadmiaru kasy, żeby przygotowaną butelkę mleka wylać do zlewu, bo dzieciak jednak stwierdził, że wcale nie jest głodny i śpi dalej.
Nie mam czasu myśleć ile porcji moja córka już dzisiaj zjadła i czy aby na pewno jej nie przekarmiam. Nie odmówię jej kolejnej porcji mleka, bo na opakowaniu jest napisane 3x dziennie i koniec, a ona jest nadal głodna. Lubię zjeść czasem schabowego a czasem pączka - dlaczego bobas ma przez rok jeść dzień w dzień to samo?
Karmienie Starszaka było okupione zupą i gotowaną kurą, Pamiętam jaki opierdziel dostałam od męża gdy zjadłam dwa ciasteczka półfrancuskie z serem. Teraz od początku jem wszystko. Począwszy od porodowego rosołu, dociśniętego pierogami ruskimi, przez 4 pączki dwa tygodnie później na Tłusty Czwartek, kończąc teraz na dwóch kawach dziennie i sushi od czasu do czasu (bo częściej mnie nie stać, haha).
Karmienie piersią jest po prostu wygodne. I bardzo pomaga nam podczas zdrowotnych fiksacji.
Trzydniówka? Cztery dni bez jedzenia i picia za to z wysoką gorączką. Mleka modyfikowanego nie podaje się w takich sytacjach. Co nas uchroniło przed odwodnieniem i szpitalem? Pierś.
Rotawirus? Doba intensywnego wymiotowania. Kilka łyków mojego mleka na przemian z pawiem i biegunką. Jak wyżej. Ominął nas szpital.
Mononukleoza Starszaka? Moje przesypiające całe noce dziecko nagle zaczęło budzić się po kilka razy i domagać się piersi. Dlaczego? Dzieci są mądre - wierzę, że ona wiedziała, ze potrzebuje ochrony. Trwało to kilka dni, w trakcie największego ataku choroby. Przeszło, gdy tylko Olga poczuła się lepiej. Dalia nie zachorowała.
Karmię swobodnie
I naprawdę ulewa mi się, gdy czytam w internecie jak "ohydne" jest karmienie piersią. Gdy piszą w ten sposób inne matki. W naszym społeczeństwie trzeba odczarować tak wiele rzeczy, że aż niewiadomo od czego zacząć!
Poród? Ble. Cycek? Fuj. Noszenie w chustach? Sekta. BLW? Pogięło cię.
Podczas całej naszej mlecznej drogi nie zdarzyło mi się "wywalić cyca" publicznie. A karmię wszędzie! W supermarkecie, w parku, na placu zabaw, u znajomych, na konferencjach, w rynku, w urzędzie. Nie widziałam również żadnej matki, która by zdjęła bluzkę i czekała na postronnych obserwatorów. Nie wiem skąd taki obraz karmienia bierze się w głowach ludzi.
I naprawdę - to, czy karmisz piersią czy odciągniętym mlekiem, czy mlekiem w proszku, to nie jest miarą miłości do Twojego dziecka. Serio. To nie definiuje Ciebie jako matki, to nie sprawia, że jesteś lepsza czy gorsza. Tak trudno to pojąć?
Starszą córkę karmiłam piersią/mieszanie/mlekiem modyfikowanym. To czyni ze mnie matkę lepszą, czy gorszą? Czy to naprawdę jest sprawa, którą można zmierzyć i ocenić? NIE. I dopóki to do nas, matek, nie dotrze, nadal będziemy się obrzucać błotem w internetach, w komentarzach, na fejsbukach i innych forach.
A ja nie byłam ani lepsza, ani gorsza. Byłam najlepszą mamą jaką mogła mieć moja córka. A to, że byłam nieświadoma to inna sprawa. Teraz jest inaczej. Bo dziś wiem, że mogę zrobić to lepiej.
Odczarować!
Wszystkie społeczne kampanie robią robotę. Małymi kroczkami do celu poprzez
Lepszy Poród,
Krainę Mlekiem i Miłością Płynącą,
#nicminiewisi czy nawet tak oczywistą sprawę jaką zajmuje się
Kolejkowa Rewolucja. Ja biorę udział w każdej z nich. Bo to są nasze fundamenty. Nasze, jako społeczeństwa, nasze jako rodziców, nasze jako zwykłych ludzi. I tylko my, zmieniając siebie, możemy zrobić krok naprzód.